Od kilkunastu lat na całym świecie rozwija się w szalonym tempie fotografia analogowa w stylu "lomo". Zaczęło się to w taki sposób, iż mniej więcej dwie dekady temu jakiś amator fotografii na tzw. "zachodzie" dostał w ręce swe sowiecki aparat kompaktowy o nazwie "LOMO". Zaczął nim dla zabawy fotografować po czym okazało się, że z tego sprzęty wychodzą całkiem fajne zdjęcia o dość charakterystycznej ostrości/nieostrości i tonalności. Zdjęcia spodobały się na tyle, że zakłady w byłym Leningradzie - obecnym Petersburgu - wznowiły produkcję aparaciku.
Obecnie termin "lomografia" rozciągnął się na fotografie wykonane wszelkiego rodzaju prostym sprzętem, niekiedy z plastykowymi soczewkami, ale oryginalne "LOMO" nadal trzyma palmę pierwszeństwa. Zdjęcia wykonuje się niejako przypadkiem, często nie celując przez wizjer tylko trzymając aparat np. pod kątem w dole. Przypadek odgrywa tutaj dość dużą rolę. Urządzane są wystawy, plenery, istnieje wiele stron internetowych poświęconych wyłącznie takiej świadomie przypadkowej i niezbyt doskonałej technicznie fotografii, która ma jednak w sobie urok przyciągający uwagę.
Poniżej przedstawiamy kilka zdjęć Andrzeja Pawłowskiego, który niedawno temu wyciągnął swoje LOMO spod innych przedmiotów, założył kolorowy negatyw i zrobił fajne zdjęcia. Część z nich jest poruszona, nieostra - w końcu zależy to od natężenia światła zastanego, lecz wszystkie mają miłą dla oka pastelową kolorystykę. Jeżeli macie gdzie LOMO, to je znajdźcie, odkurzcie i zabierzcie ze sobą na najbliższy plener.